Rozdział 9

Poczułem dłoń wujka na ramieniu. Spojrzałem na niego, a on uśmiechnął się zachęcająco i ruchem głowy wskazał mi drzwi od gabinetu Kiliana. Westchnąłem cicho i zapukałem delikatnie w dębowe drzwi. Otrzymawszy pozwolenie na wejście, nacisnąłem klamkę i wkroczyłem do przestronnego gabinetu radnego.

Kilian Hebtis jest jednym z członków Rady Szesnastu – grupy najważniejszych osób w państwie zaraz za Trójcą, którą tworzyło szesnaście, pierwszych stworzonych przez bogów aniołów, a przynajmniej tak było kiedyś. Dziś rada liczy czternastu członków, jednak jej nazwa pozostaje niezmienna, niektórzy mówią, że w ten sposób pozostali przy życiu radni jak i Trójca oddają cześć zmarłym przyjaciołom, inni że pomaga to zachować pamięć o tych, których już z nami nie ma. Ja myślę, że obie te tezy jak i wiele innych które wykształciły się w umysłach społeczeństwa są prawdziwe i słuszne. Mężczyzna, jak na anioła przystało, nie wyglądał na swój wiek, jego umysł i dusza liczyły już sobie prawie trzy tysiące lat, lecz ciało wyglądało jak należące to trzydziestolatka i starsze już się nie stanie.

Hebtis jest aniołem ciemności, ma ciemno śniadą cerę i cudowne, ciepłe, czekoladowe oczy, przed którymi nie ukryje się żadne, nawet najdrobniejsze objawy chorób czy inne nadszarpnięcia zdrowia na przykład w postaci skaleczeń. To jak i kilka jego innych umiejętności wiązało się z rolą jaką pełnił w Edenie. Kilian był przede wszystkim medykiem, którego głównym celem było dbanie o zdrowie naszego społeczeństwa czy to osobiście, czy po przez naukę nowych pokoleń medyków i koordynowanie nimi.

Radny siedział za masywnym, świekrowym biurkiem nad stosem jakiś dokumentów i wodził po nich znudzonym wzrokiem, jednocześnie, bawiąc się brązowym kosmykiem swoich włosów.

Ruszyłem w kierunku biurka i dwóch ustawionych przy nim foteli dla gości po drodze rozglądając się w poszukiwaniu jakiś zmian w pomieszczeniu, jednak żadnych nie dostrzegałem. Za plecami radnego znajdowały się dwie pary drzwi, jedna z nich prowadziła do jego prywatnych komnat bezpośrednio łącząc się z sypialnią, a druga pokoju badań, otoczonego od wewnątrz magiczną barierą i wypełnionego różnymi, dziwnymi przyrządami. Większość miejsca w samym gabinecie zajmowały szafki, regały z książkami, półki pozastawiane różnymi butelkami, fiolkami, pudełkami, próbówkami i innymi pojemnikami na różnego rodzaju substancje.

Gdy usiadłem z wujkiem w fotelach, Kilian obdarzył nas swoją uwagą, a jego oczy wręcz rozbłysły szczęściem na nasz widok i czymś w rodzaju nadziei, że przyniesiemy mu trochę rozrywki w tym nudnym dniu.

– A gdzie zgubiłeś swoją uroczą połówkę Feliksie? – zapytał medyk, któremu nieobecność Felisa nijak pasowała do mojego przybycia, choć mi osobiście była bardzo na rękę.

Nie chciałem by Felis dowiedział się o mojej tajemnicy za nim odkryjemy jej przyczynę, dlatego gdy w czasie drogi do miasta oznajmił, że chciałby pójść spotkać się z jednym ze swoich kolegów by coś mu oddać bardzo się ucieszyłem.

Wujek udzielił odpowiedzi medykowi, który tylko pokiwał głową i spojrzeniem dał nam do zrozumienia, że mamy powiedzieć co nas do niego sprowadza, samemu jednocześnie jeszcze na chwilę skupiając się na jednym z dokumentów i podpisując go. Nie odezwałem się, chciałem by medyk był w pełni skupiony w trakcie, gdy będę mu to wszystko wyjaśniał, bojąc się że jego dzielenie uwagi między mnie a dokumenty doprowadzi do sytuacji, w której będę musiał coś powtórzyć, a ja już teraz czułem nieprzyjemny ucisk w brzuchu i gardle. Szczerze wierzyłem w to, że za drugim razem, mając wsparcie stryja będzie mi łatwiej o tym mówić, ale mimo to niepewność nie dawała mi spokoju.

Gdy otrzymałem całą uwagę mężczyzny, dostrzegłem w jego oczach cień niepokoju, wzbudzony tym, że jeszcze nie zacząłem mówić. Zebrałem się w sobie i rozpocząłem swój monolog, czując jak moje gardło robi się suche. Kilkukrotnie próbowałem rozpocząć „opowieść” jednak za każdym razem słowa utykały mi w gardle, a język plątał się nawet na najprostszych wyrazach. Wujek widząc ile problemu sprawia mi to objął mnie ramieniem i cicho zapytał czy ma zacząć za mnie. Spojrzałem w jego szare oczy z niemym pytaniem czy mógłby to zrobić, stryj ucałował mnie delikatnie w czoło i potarł moje ramię w geście otuchy. Prichard zaczął przekazywać Kilianowi informacje, które usłyszał ode mnie wczorajszego wieczoru, a mi zrobiło się wstyd. To był mój problem, to ze mną było coś nie w porządku, to ja powinienem się tłumaczyć i prosić o pomoc, ale nie potrafiłem, nie ważne jak bardzo chciałem, czy jak bardzo świadomy byłem tego, że potrzebuję pomocy nie potrafiłem o nią poprosić. Odruchowo skuliłem się w fotelu, co nie umknęło uwadze dwójki mężczyzn, którzy spojrzeli na mnie z troską w oczach.

Pomimo kolosalnej przepaści wiekowej między mną i moim bratem a Kilianem oraz różnić w statusie społecznym było on jednym z naszych najlepszych przyjaciół. Mężczyzna był pierwszą osobą z poza naszej rodziny, który przywitał nas na tym świecie i to niemal zaraz po naszym narodzeniu, on pierwszy odkrył to, że ja i Felis jesteśmy upojeni i to on zrozumiał jako pierwszy dlaczego jesteśmy inni niż reszta naszego społeczeństwa. Był integralną częścią naszego życia, osobą, której ufaliśmy i która zawsze miała dla nas czas, zaangażowaną  nasze życie niemal tak bardzo jak Prichard, choć widywaliśmy go rzadziej od wujka.

Gdy stryj nie był już w stanie udzielić więcej informacji, przyszła moja kolej. Zebrałem się w sobie, powtarzając w myślach, ze przecież już raz o tym mówiłem, wyprostowałem się i spojrzałem w czekoladowe oczy radnego, którego kąciki ust lekko się uniosły na widok mojej determinacji. Później nastąpiła lawina pytań ze strony mężczyzny, który chciał jak najlepiej rozeznać się w tym co się dzieje, powtórzył też wiele pytań z tych które zadał mi wujek.

Gdy medyk w końcu wyciągnął ze mnie wszystko co chciał wiedzieć odetchnąłem z ulgą i osunąłem się w fotelu, co lekko rozbawiło Priacharda i nieco go rozchmurzyło.

– Wiesz co mu jest? – zapytał wujek po daniu kilku minut medykowi na zastanowienie się nad wszystkim – Powinniśmy się martwić?

Hebtis skupił na mnie swoje badawcze spojrzenie i delikatnie przygryzł wnętrze policzka, przez kilka długich chwil wpatrywał się we mnie po czym przecząco potrząsnął głową.

– Samo w sobie to nie jest nic złego, choć może mieć nieprzyjemne objawy – wymruczał w końcu pod nosem radny i choć wujek odetchnął z ulgą to ja nie poczułem się ani trochę spokojniejszy.

Kilian chwycił za ucho dzbanka z wodą, który stał razem z kilkom szklankami na tacce na skraju biurka. Nalał wody do jednej ze szklanek po czym zaczął szukać czegoś w jednej z górnych szuflad biurka. Do moich uszu dotarł brzdęk stukającego o siebie szklanych naczyń, mieszający się z mruczeniem medyka, który powtarzał pod nosem: to musi gdzieś tu być. Gdy w końcu mężczyzna odnalazł to czego szukał jego usta wykrzywiły się w szerokim uśmiechu. Podniósł on dłoń, a moim oczom ukazała się nieduża fiolka, w której wnętrzu migotał lekko różowawy płyn. Po zamknięciu szuflady Hebtis dodał kilka kropli tajemniczego płynu do wcześniej nalanej wody, napój zabulgotał, spienił się i na koniec zaczął świecić mocnym, różowym światłem. Dłoń mężczyzny podsunęła mi „koktajl” pod nos, a ja zrozumiałem, że mam to wypić.

Głośno przełknąłem ślinę i drżącą ręką chwyciłem szklankę. Wiedziałem, że przyjaciel nie dał by mi niczego co mogłoby mi zaszkodzić, jednak widok zmian, które zaszły wewnątrz szklanki nie przekonywał mnie do spożycia jej zawartości. Podniosłem naczynie do ust, zamknąłem oczy i jednym haustem wypiłem tajemniczą miksturę.

Na początku nic się nie działo, jednak po chwili pojawił się ból rozsadzający mi głową, promieniujący od środka czoła, a ja nabrałem wątpliwości w to czy aby na pewno powinienem tak ufać medykowi. Nagły atak bólu wytrącił mi szklankę z dłoni, która upadła z głuchym odgłosem na dywan pod biurkiem, a ja chwyciłem się obiema rękami za głowę. Potworny ból trwał kilka minut, po czym nagle zaczął znikać, aż w końcu pozostało po nim tylko wspomnienie. Otworzyłem oczy sądząc, że już po wszystkim, jednak po chwili poczułem coś co na chwilę zatrzymało bicie mojego serca.