Rozdział 1

Siedziałem na fotelu, trzymając na kolanach brata, który z zachwytem wpatrywał się w ogień trzaskający na kominku. Chwyciłem kolejny kosmyk jego włosów by wpleść go w warkocz, jednocześnie zerkając na ogień, chcąc zapewnić bratu zajęcie przy pomocy magii tworzyłem z języków ognia różne sceny takie jak zabawa dwóch kotków, czy tańczącą parę.

Usłyszałem jak mój braciszek ziewa. Pospiesznie dokończyłem plecenie warkoczyka i przerywając magiczną zabawę z płomieniami spojrzałem na brata. Mrużył on sennie swoje zmęczone oczka i co chwilę zasłaniał buzię dłonią, ziewając.

– To już chyba pora do łóżeczka myszko – powiedziałem do niego czule i zacząłem wstawać z fotela, uważając by go nie zrzucić.

Brat z trudem powstrzymując kolejne ziewnięcie pokręcił główką.

– Nie chcę spać – wymruczał sennym głosem, okłamując samego siebie.

– Chcesz maluszku. No chodź – wciągnąłem w jego stronę rękę i uśmiechnąłem się ciepło – Pójdziemy się umyć i przeczytam ci bajkę na dobranoc.

Brat ponownie pokręcił głową i spróbował przekonać mnie, że wcale nie jest zmęczony. Po kilku minutach zgodził się pójść do łóżka, ale niestety w celu uzyskania kompromisu kąpiel musiała zostać odłożona na jutro.

Chwyciłem braciszka za rączkę i poprowadziłem na korytarz, a stamtąd schodami na piętro, gdzie mieścił się nasz pokój. Poleciłem mu by poszedł umyć zęby, sam w tym czasie szukając w łóżku jego piżamy.

Gdy ten wyszedł z łazienki, od razu widziałem, że ledwo stoi na nogach. Pomogłem mu wygodnie ułożyć się w łóżku, dałem do przytulenia jego ukochaną maskotkę w postaci szarego kotka w różowej spódniczce i porządnie przykryłem kołdrą.

– Chyba dzisiaj obejdziemy się bez bajki – wyszeptałem, widząc jak ten walczy z sennością.

– Ne, chcę bajkę – wymamrotał i ziewnął przeciągle.

– Felis, myszko, ty już śpisz, nie ma sensu cię jeszcze męczyć. Daj swojej główce odpocząć – powiedziałem cicho, jednak barat nie dał się przekonać.

Wiedząc, że upartość odziedziczył po naszym ojcu, postanowiłem nie tracić czasu na dalsze spory, szczególnie, iż wiedziałem, że Felis zaśnie za nim zdążę dokończyć choćby drugą stronę lektury.

Podszedłem do półki z książkami i zacząłem szukać jakiejś bajki, której mój braciszek może nie znał jeszcze na pamięć, choć było bardzo mało prawdopodobne by takowa jeszcze tam była. W końcu wybrałem bajkę i z książką w dłoniach usiadłem na skraju łóżka. Felis z trudem patrzał na mnie, walcząc z opadającymi powiekami.

Zacząłem czytać i tak jak przypuszczałem, nie doszedłem do końca drugiej strony, gdy powieki mojego braciszka opadły, a jego oddech stał się płytki i spokojny. Zatrzasnąłem książkę i odłożyłem na stolik nocny. Ucałowałem  jego jasne kosmyki i sam ziewnąłem.

Odnalazłem swój strój do snu i poszedłem do łazienki. Poczułem pod stopami chłód czarnych kafelek, chcąc uciec przed zimnem wskoczyłem na okrągły, szary dywanik znajdujący się na środku pomieszczenia. Podobne dywaniki, jednak półokrągłe leżały przy prysznicu ze szklaną kabiną oraz obok narożnej, dużej, białej wanny.

Nad umywalką wisiało lustro składające się z różnej wielkości prostokątnych lusterek oprawionych w czarne, białe lub szare ramki, tworzących całość.

Spojrzałem z tęsknotą w kierunku wanny, marzyłem o długiej, lawendowej kąpieli, jednak byłem już na to zbyt senny. Rozebrałem się i wrzuciłem ubrania do wiklinowego kosza na brudy.

Powoli wszedłem pod prysznic i odkręciłem wodę. Ciepłe krople spłynęły na moje ciało, pieszcząc moją skórę. Zamknąłem oczy, przez chwilę nic się nie działo, ale później znowu się zaczęło.

Czułem na swoim ciele obcy dotyk, czyjeś dłonie zdawały się dokładnie myć moje ciało. Dotyk był obcy a jednocześnie tak dziwnie znajomy. Walczyłem z pokusą otwarcia oczu, wiedziałem, że to nic nie da, nie przyniesie żadnych wyjaśnień.

Gdy tylko podniosę powieki wszelkie dziwne odczucia znikną, a ja będę sam w łazience, nigdzie nie będzie żadnego śladu, który wskazywałby na to że ktoś jeszcze w niej był. Zresztą wiedziałem, że nikogo tam nie ma, byłem sam, a jednak… Ten dotyk był taki realny, ale czasami słabł, stawał się mniej wyraźny, niczym wspomnienie zdarzeń z sennego marzenia, z którego właśnie się wybudziliśmy.

Sen był tylko wytworem śpiącego umysłu, ale jeszcze przez jakiś czas po przebudzeniu mieszał się z rzeczywistością – z tym dotykiem było podobnie, przeważnie był wyraźny jak obecnie śniony sen, ale czasami stawał się jakby jedynie jego wspomnieniem.

Nie był to pierwszy raz gdy czułem czyjąś obecność. Czasami gdy leżałem na łóżku czułem jakby ktoś mnie przytulał, gdy zasypiałem ktoś zdawał się całować mnie w czoło. Nie wiedziałem co działo się z moim umysłem, na początku myślałem, że jest to powodowane zmęczeniem, ale gdy ta dziwna „postać” pojawiał się w ciągu dnia, gdy byłem zupełnie wypoczęty moja teoria kruszyła się.

Jeszcze nikomu o tym nie powiedziałem, ani bratu, ani stryjowi czy naszemu przyjacielowi Kilianowi. Nie chciałem by nie potrzebnie ich to jakoś zmartwiło, może też nico bałem się że stwierdzą, iż tracę rozum, choć gdy głębiej się nad tym zastanawiałem uznawałem ten lęk za bezpodstawny, to jednak jakaś część mnie chciała zachować to w tajemnicy.

Postać nie wydawała się być czymś groźnym, nigdy nie wzbudziła we mnie nawet cienia strachu, wręcz przeciwnie,  gdy się pojawiała ogarniało mnie dziwne poczucie bezpieczeństwa, z czasem wręcz zacząłem pragnąć jej „obecności” przy mnie. Wieczorami czekałem aż przyjdzie „ułożyć” mnie do snu, czasami wchodziłem pod prysznic tylko po to by ponownie poczuć ten kojący, wypełniający poczuciem bezpieczeństwa dotyk.

Wiedziałem że o nie powinno tak wyglądać. Przywiązywałem się do czegoś czemu najbliżej było do miana halucynacji niewiadomego pochodzenia, powinienem powiedzieć o tym stryjowi, szukać przyczyny tych dziwnych odczuć, ale między mną, a postacią była już tak silna więź, że bałem się jej ewentualnego odejścia.

Westchnąłem cicho i niechętnie otworzyłem oczy. Tak jak się tego spodziewałem uczucie dotyku dłoni myjących moje plecy znikło, wraz z poczuciem bezpieczeństwa. Chwyciłem w ręce gąbkę i szklaną buteleczkę z kosmetykiem, który nałożyłem na gąbkę.

Wyszedłem spod prysznica i owinąłem się białym ręcznikiem w pasie. Zaczepiłem za ucho kilka mokrych kosmyków, które przykleiły się do mojej twarzy. Podszedłem do umywalki i przejechałem dłonią po zaparowanym lustrze chcąc móc się w nim przejrzeć.