Rozdział 5

Coś mignęło mi przed oczami, zamrugałem gwałtownie i wróciłem myślami do świata rzeczywistego. To Cyjan machał mi dłonią przed twarzą, najwidoczniej chcąc sprawdzić czy jestem tu z nim duchem. Uśmiechnąłem się w jego stronę przepraszająco.

– Wybacz, zamyśliłem się.

– Zauważyłem – mruknął, udając obrażonego – Pytałem czy mógłbyś zerknąć na moje szkice – dodał podając mi swój szkicownik.

Ułożyłem go sobie na kolanach  zacząłem przyglądać się starannie wykonanym szkicom różnych roślin i zwierząt. Uśmiechnąłem się na widok małej biedronki narysowanej na liściu słonecznika, zawsze podziwiałem dbałość o szczegóły Cyjana, choć często właśnie przez nią pracę, które reszta grupy wykonywała w kwadrans jemu potrafiły zajmować godzinę.

To był jego styl tworzenia, dokładne, szczegółowe dzieła tworzone czasami miesiącami, ale mają one swój urok, dlatego zawsze warto jest na nie poczekać.

Wygrzebałem z torby chusteczkę i delikatnie rozmazałem nią ołówek, poprawiając cień narysowanego przez niego krzewu, na co chłopak uśmiechnął się i oparł głowę na moim ramieniu, spojrzałem na niego i pokręciłem głową, gdy poczułem jego dłoń na swoim kolanie.

Niewielu osobą pozwoliłbym na takie zachowanie, właściwie to Cyjan jest jedyną osobą, oprócz Felisa, w wykonaniu której mi to nie przeszkadza. Chłopak jest dla mnie prawie jak rodzina, więc pozwalam mu na więcej niż innym, a Felis przymyka na to oko. Obaj doskonale wiemy, że Cyjan prędzej zdecydował by się na dożywotni celibat niż przeżycie choćby jednej intymnej sytuacji z innym mężczyzną, a jego „zaczepki” kierowane w moją stronę to jego sposób na droczenie się ze mną. Sprawdza jak bardzo mu ufam i na ile może sobie pozwolić, czasami było to zabawne, czasami irytujące, a czasami urocze. Teraz występował trzeci przypadek: jego zachowanie było dla mnie urocze.

– To twoje zadanie? – zapytałem wskazując rysunek, nieznanego mi zwierzęcia, które było podobne do kota, jednak większe i… po prostu inne.

– Tak, to tygrys. Tata mi kiedyś o niech opowiadał na dobranoc, znalazłem ilustrowaną książkę, w której były przedstawione, w bibliotece. To takie przerośnięte, piękne, groźne koty – dodał z uśmieszkiem rozbawienia na ustach – A ty co byś miał, gdybyś nie pomylił szkicownika? O czym opowiedział ci wujek?

– Wujka nie było, wrócił dzisiaj rano, ale pogrzebałem w jego książkach i znalazłem kilka z ludzkiego świata. Narysowałem pociąg – odpowiedziałem, przypominając sobie jak siedziałem w pokoju stryja, przeglądając jego książki.

Naszym zadaniem było narysować coś co pochodzi z ludzkiego świata i nie wstępuje w Edenie, było to trudne ponieważ nikt z naszej grupy nie miał okazji podróżować po innych wymiarach, więc musieliśmy odnaleźć coś w książkach, albo wypytać innych. I faktycznie, gdyby stryj był w domu to pewnie poprosił bym go o opisanie czegoś, ale jego nieobecność zmusiła mnie do poradzenia sobie w inny sposób.

– Nie brzmi jak nazwa jakiegoś zwierzęcia.

– To środek transportu dla wielu osób, ale nie wiem jak działa, w opisie było za wiele nieznanych mi słów – wyjaśniłem i spojrzałem na zegarek, nasze zajęcia powinny się zacząć jakieś pięć minut temu, a nigdzie nie było śladu nauczyciela, ani reszty grupy – Gdzie reszta?

W odpowiedzi na moje pytanie otrzymałem jedynie wzruszenie ramionami Cyjana, który mruknął coś, że i tak będę tu czekać na Felisa, więc co za różnica. Postanowiłem wziąć z niego przykład i po prostu się odprężyć, czekając na jakąś zmianę.

Zamknąłem oczy i odchyliłem głowę. Już po chwili na moje usta wypłynął delikatny uśmiech, gdy poczułem delikatny dotyk na twarzy, zupełnie jakby ktoś próbował odgarnąć mi z niej włosy. Przepełniło mnie ciepłe poczucie bezpieczeństwa Wando objął mnie ramieniem i zdawał się siedzieć tuż obok mnie, delikatnie bawiąc się moimi włosami. Miałem ochotę ponownie go dotknąć, jednak Cyjan mógł to zobaczyć, co mogło by mieć nie przyjemny skutek w postaci wielu pytań.

Wando zostawił moje włosy w spokoju i zaczął delikatnie łaskotać mnie po szyi, z trudem powstrzymywałem chichot. Szyja zawsze była moim słabym punktem, szczególnie wrażliwym na łaskotki, rodzinna słabość, występująca również u Felisa, wujka i podobno taty.

– Feliks – zaskomlał Cyjan płosząc Wando, który natychmiast rozpłynął się.

– Hmm? – mruknąłem, niechętnie otwierając oczy i czując cień pretensji do przyjaciela za przerwanie mi spotkania z moim niematerialnym znajomym.

– Masz jakieś plany na jutro? – zapytał, siadając okrakiem na moich biodrach i układając dłonie na moich ramionach, w odpowiedzi na jego pytanie niepewnie pokręciłem głową – Miałem iść jutro na… przyjęcie z Kadamem, ale on jest chory, więc… Nie chciałbyś pójść ze mną? – zrobił w moją stronę maślane oczy, ale jego zastanowienie za nim wymówił słowo przyjęcie wzbudziło moją czujność.

– Za nim będziemy kontynuować tą rozmowę, pragnę ci przypomnieć, że jestem o prawie trzy lata od ciebie młodszy i nie mam ukończonych nawet piętnastu lat, więc dobrze zastanów się czy na pewno chcesz zaprosić mnie.

– Oczywiście, że ciebie, jesteś moim najlepszym przyjacielem – powiedział słodkim głosikiem, a ja dałem mu do zrozumienia, iż wiem, że to nie będzie „przyjęcie” z rozrywkami dla osób w mojej grupie wiekowej – Oj, może będzie trochę alkoholu, ale przecież ty jesteś grzecznym, odpowiedzialnym chłopcem, a ja będę cię pilnować – wymruczał i pochylił się w moją stronę, sprawiając, że wyglądaliśmy jak świeżo zakochana para, jednak mieściło się to w granicach mojej tolerancji.

– A kto będzie pilnować ciebie? Cyjan jesteś moim przyjacielem, ale ja jeszcze jestem za młody na takie wypady, poza tym stryj dzisiaj wrócił i pewnie będzie miał jakieś plany na wspólny dzień na jutro. I nie zostawię Felisa…

– Poradzi sobie bez ciebie jeden wieczór – przerwał mi, wywracając oczami.

– Cyjan, nie. Nie pójdę, poczekaj rok czy dwa, gdy w ogóle alkohol zacznie mi smakować. Ja mam jeszcze na to czas i zdążysz jeszcze powciągać mnie na tego typu „przyjęcia”, ale na jutro znajdź sobie kogoś w swoim wieku – powiedziałem pojednawczym tonem, nie chciałem by rudowłosy się na mnie obraził, ale naprawdę nie czułem się gotowy na takie zabawy, z resztą Prichard i tak by mi nie pozwolił.

– Za rok, czy dwa usłyszę to samo – burknął z irytacją w oczach – Ile się już znamy, co? Ile znam już Felisa? Przecież doskonale wiem, że on nie dorośnie i nawet gdy ty będziesz już „gotowy” – nakreślił w powietrzu znak cudzysłowu, wywracając przy tym oczami – To i tak powiesz mi, że nie pójdziesz, bo nie zostawisz go samego. I tak przez kolejną wieczność.

Nie podobał mi się ton z jakim mówił Cyjan, był on pełen wyrzutu i pretensji, takie samo było jego spojrzenie.

– Ja wiem, że kochasz brata, wiem jak bliskie są wasze relacje, ale daj spokój, na świecie są też inni, nie możesz dać mu się tak ograniczyć – powiedział mocno gestykulując, a jego słowa wprawiły w ruch krytą we mnie strunę gniewu, delikatnie za nią szarpiąc.

– Cyjan – warknąłem ostrzegawczo, chcąc by się opanował za nim powie coś czego będzie żałował.

Przyjaciel spojrzał w moje oczy, w których zaczynały tańczyć iskierki gniewu i szybko się opamiętał. Zrobił kilka głębokich wdechów i oparł swoje czoło o moje, mrucząc pod nosem przeprosiny. Jego postawa w jednej chwili zupełnie się zmieniła z agresywnej i pretensjonalnej na spokojną i uległą.

Po kilku minutach ciszy zgłuszanej tylko naszymi oddechami chłopak spojrzał mi prosto w oczy, a jego cyjanowe spojrzenie zdawało się przeszywać moją dusze.

– Mogę ci coś powiedzieć? – zapytał cicho, a ja uśmiechnąłem się ciepło.

– Oczywiście, w końcu jesteśmy przyjaciółmi – wyszeptałem, układając dłonie na jego bokach.

– Ja zaczynam się robić o ciebie trochę zazdrosny – powiedział nieśmiało, a ja uniosłem zaskoczony jedną brew – Bo, ja wiem, że ty i Felis bardzo się kochacie w naprawdę wielu tego słowa znaczeniach i że nigdy nie będę tak ważny jako on… ale ostatnio zacząłem się bać, że gdy wasz związek wkroczy na kolejny poziom, to ja już całkowicie stracę jakiekolwiek znaczenie – mówiąc to patrzył na swoje dłonie, którymi jeździł po mojej koszuli, bawiąc się jej materiałem – Że będziesz tak zafascynowany nim, że stracisz jakiekolwiek zainteresowanie mną… Chcę móc się tobą nacieszyć za nim do tego dojdzie – dodał na koniec tak cicho, że ledwo go zrozumiałem, a w jego oczach zebrały się łzy.

Jego postawa szybko wzbudziła we mnie wyrobiony przez lata zajmowania się Felisem instynkt opiekuńczy. Delikatnie chwyciłem jego podbródek i uniosłem go tak by spojrzał na mnie. Drugą dłonią zacząłem wycierać jego śliczne oczy, na co on delikatnie uniósł kąciki swoich ust.

– Cmyk – wyszeptałem łagodnie, nazywając go taj jak przeważnie robi to Kedam – skąd takie głupoty przyszły ci do głowy? Nigdy cię nie odtrącę od siebie i nawet, gdy z Felisem zaczniemy odkrywać nowe sposoby cieszenia się sobą to ty nadal będziesz dla mnie bardzo ważny. Byłeś pierwszą osobą, z którą nawiązałem znajomość po za moją rodziną, pierwszą osobą, która tak dobrze mnie poznała i której tak bym zaufał. Nie musisz się bać, że to się zmieni. Potrzebuje was obu by być szczęśliwy i żaden z was nie da rady zastąpić tego drugiego – zapewniłem go, a w jego oczach rozbłysło szczęście.

Pochylił się mocniej, a ja sądząc, że chce się przytulić oplotłem go ramionami, jednak on za miast mnie uścisnąć musnął moje usta swoimi. Był to całus tak delikatny i krótki jak smagnięcie skrzydłami motyla, jednak wprawił mnie w głębokie zaskoczenie. Na chwilę zamarłem a potem, jakby nie wierząc w to co zrobił chłopak dotknąłem opuszkami palców swoich warg, jednocześnie wpatrując się w przyjaciela szeroko otwartymi oczami.

– To na zgodę. Nie bój się, nadal wolę dziewczyny i nie rozumiem jak drugi mężczyzna może być dla ciebie pociągający – dodał, gdy nadal nawet nie mrugnąłem – A może masz ochotę mi to wytłumaczyć? – wymruczał uwodzicielsko, sugestywnie poruszając przy tym brwiami.

Przez chwilę bałem się, że mówi poważnie, ale szybko dostrzegłem w jego oczach żartobliwe ogniki i zrozumiałem, że on po prostu wprowadził droczenie się ze mną na kolejny poziom. Postanowiłem się z nim trochę pobawić i jednocześnie podbudować w nim wiarę w moje wcześniejsze słowa.

– Wiesz – wymruczałem z powrotem układając dłonie na jego bokach, delikatnie wsuwając palce pod materiał jego zielonej koszulki – To może być ciężkie do opisania słowami, myślę, że łatwiej byłoby ci to pokazać i postarać się byś sam tego doświadczył.

Moje dłonie sunęły po skórze jego pleców aż do łopatek co spowodowało delikatnie podwinięcie się jego koszulki. Cyjan zbliżył do siebie nasze twarze i zaplótł swoje dłonie na moim karku.

– A sądzisz, że byłbyś w stanie to sprawić?

Cała jego postawa była uwodzicielska i nieco prowokująca, jego głos słodki i kuszący. Chłopak idealnie udawał zainteresowanego mną, jednak ja doskonale wiedziałem, że on tylko gra i że to co właśnie robimy to swego rodzaju zawody w tym kto będzie w stanie dłużej to ciągnąć, czy on pierwszy nie wytrzyma, bo stanie się to dla niego zbyt odpychające i niezręczne, czy ja bo zacznę mieć wyrzuty sumienia, że robię coś złego i krzywdzącego w stosunku do Felisa, choć wcale tak nie było.

– Na pewno – odparłem pewnym siebie głosem i wyciągnąwszy jedną dłoń spod jego ubrania przejechałem nią po jego szyi by w końcu ułożyć ją a jego policzku, patrząc mu głęboko w oczy.

– To może spróbujesz? – zachęcił mnie sunąc palcem po mojej szczęce.

Cyjan zbliżył się do mnie jeszcze trochę, możliwe nawet, że przez chwile chciał mnie zwyciężyć inicjując pocałunek, jednak okazało się to zbyt trudne dla niego. Chłopak odepchnął mnie jedną ręką od siebie, jednocześnie samemu jak najmocniej się odsuwając i schodząc z mojego ciała, jednak robiąc to zahaczył o mnie nogą i niezgrabnie wylądował na podłodze. Razem wybuchliśmy śmiechem, a ja spróbowałem pomóc mu się pozbierać i porządnie usiąść pod ścianą.

– Wygrałem – powiedziałem rozbawionym tonem, gdy skończyliśmy się śmiać.

– Tym razem, ale gdyby był tu Felis już dawno byś odpuścił – odparł, a ja pokiwałem głową, przyznając mu rację.

Taka była prawda, gdyby Felis na to patrzył nie pozwoliłbym ani sobie, ani Cyjanowi na tak wiele, nie chcąc nadużyć zaufania i tolerancji brata, ale skoro go tu nie było, to mogłem sobie pozwolić na trochę więcej swobody i bardziej „radykalnych” zagrań.