Rozdział 3

Westchnąłem cicho czym skupiłem na sobie uwagę brata. Widząc jego dziecięce oczka wpatrujące się we mnie pytająco uśmiechnąłem się i pogłaskałem go po główce. Była jeszcze jedna wielka różnica między nim a mną. Felis był na swój sposób zacofany. Jego umysł był bardzo infantylny, często zachowywał się jak małe dziecko, wymagał opieki i uwagi, choć potrafił być samodzielny, a w wymagających sytuacjach nawet dojrzalszy niż wskazywał by to jego wygląd. Ja na co dzień byłem odpowiedzialną osobą, niekoniecznie poważną, ale odpowiedzialną i opiekuńczą.

Jeszcze raz spojrzałem na uśmiechniętą buzię brata po czym zacząłem wyganiać go do łazienki, zapewniając że zaraz przyniosę mu jakieś ubrania.

Zaniepokojony spojrzałem na drzwi łazienki, gdy po piętnastu minutach, wciągu których zdążyłem pościelić łóżko, ubrać się i zapanować nad niesfornymi włosami, brat nadal nie wychodził z łazienki. Zapukałem delikatnie w drzwi, jednak odpowiedziała mi tylko głucha cisza. Zmartwiony wszedłem powoli do łazienki.

Poczułem ulgę na widok Felisa klęczącego obok umywalki i zapatrzonego w cienki strumyk wody lecący z kranu. Podszedłem do niego i położyłem mu dłonie na ramionach. Nie wystraszył się. Powoli spojrzał na mnie, a później wstał i zaczął na nowo przyglądać się płynącej wodzie.

– Skąd bierze się woda w kranie? – zapytał cicho z dziecięcym niezrozumieniem w głosie.

Otworzyłem usta by mu odpowiedzieć, jednak po chili zamknąłem je uświadamiając sobie, że sam właściwie nie znam odpowiedzi, gdyż nigdy się nad tym nie zastanawiałem.

Brat wbił we mnie pytające i wyczekujące spojrzenie, na co westchnąłem cicho.

– Nie wiem myszko, ale zapytamy się wujka, dobrze? On na pewno będzie wiedział, skąd bierze się woda w kranie.

Felis uśmiechnął się promiennie i gwałtownie chwycił mnie za rękaw mojej czarnej koszuli, ciągnąc mnie w kierunku wyjścia. Zachwiałem się utraciwszy równowagę przez nagłe szarpnięcie, jednak udało mi się ją szybko odzyskać. Posłusznie udałem się za bratem, który napędzany ciekawością chciał jak najszybciej poznać odpowiedź na swoje pytanie.

Prichard czekał już na nas, siedząc przy stole i popijając kawę. Zaśmiał się cicho widząc Felisa ciągnącego mnie za rękę.

– Coś się stało? – zapytał spokojnie, a ja oswobodziwszy się usiadłem na krześle przy nakrytym stole.

– Skąd się bierze woda w kranie? – zapytał bez zbędnych wyjaśnień Fesli, wprawiając wujka w chwilowe zaskoczenie, jednak minęło ono szybko.

Mężczyzna zamyślił się na dłuższą chwilę, na tyle długą bym zdążył zjeść kanapkę. Później bez słowa wyszedł z kuchni i wrócił do niej z kartką papieru i ołówkiem. Zaczął coś niespiesznie rysować, a mój mały braciszek nie mogąc poskromić ciekawości uparcie starał się coś zobaczyć patrząc przez ramę stryja.

– Wybacz mi brak talentu w tej pracy, jednak w przeciwieństwie do Feliksa nie mam zdolności plastycznych. Mimo wszystko powinno być to wystarczająco obrazowe. – uprzedził nas wujek, przesuwając kartkę z rysunkiem tak byśmy obaj mogli ją widzieć.

Na kartce widniał uproszczony rysunek domu, pod którym znajdowało się jakieś pomieszczenie, a w nim woda, fragmentu rury, w której ściankach były osadzone jakieś kamienie, a przynajmniej ja tak to interpretowałem, i jakiegoś dziwnego kręgu symboli, przypominającego magiczne pieczęcie.

– Widzisz aniołku – zaczął z delikatnym uśmiechem, skupiając uwagę Felisa na kartce – za nim w Edenie wybuduje się jakikolwiek dom, czy inny budynek gdzie będzie potrzebna woda, wykopuje się taki specjalny basen – wujek zakreślił końcem ołówka okrąg dookoła szkicu pomieszczenia z wodą – Gdy budowa jest na odpowiednim etapie w środku pomieszczenia umieszcza się aquralibris – wskazał ołówkiem na dziwny krąg z symbolami – to taki portal, który jest połączony z naszym kochanym morzem Aiiro. Portal pobiera wodę z Aiiro, oczyszcza ją i przenosi do tego basenu.

– A skąd się ona bierze w kranie i prysznicu? Jak przenosi się z basenu do łazienki – niecierpliwił się blondynek.

Stryj pogłaskał jego włosy i jeszcze szerzej się uśmiechnął.

– Do tego służą specjalne rury z abisem. – postukał ołówkiem w kartkę obok rysunku rury – Abis to taki kamień, który jeśli dostarczy mu się magiczną energię przyciąga wodę. Gdy odkręcasz kran uaktywnia się kryształ w jego wnętrzu i przesyła magiczną energię do odpowiednich rur tak by doprowadziły one wodę z basenu do danego miejsca, a gdy ciecz przepływa obok niego odpowiednio ją podgrzewa lub ochładza. Dlatego trzeba trochę zaczekać aż woda będzie odpowiedniej temperatury, bo kryształ sam w sobie musi się nagrzać lub ochłodzić. Rozumiesz maluchu? – zapytał na koniec, chcąc upewnić się, że Felis wszystko rozumie.

– Tak, rozumiem. Dziękuje wujku.

Blondynek obdarzył wujka wdzięcznym, dziecięcym uśmiechem i sięgnął po kanapkę z serem.

– A wy nie macie przypadkiem dzisiaj zajęć? – zapytał po dłuższej chwili ciszy Prichard, a ja zadławiłem się jedzeniem.

Gdy wygrałem walkę z dusznością spanikowany spojrzałem na zegarek na ścianie. Było już prawie wpół do trzynastej, co oznaczało, że za pół godziny Felis zaczyna swoje zajęcia z gotowania. Pospiesznie skończyłem jeść kanapkę i biegiem ruszyłem do pokoju by spakować nasze rzeczy, usłyszałem tylko rozbawiony śmiech wuja za plecami.

Do skórzanej torby zakładanej przez ramię, wrzuciłem swój szkicownik, ołówki i inny potrzebne przedmioty, oraz notatnik brata. Wróciłem na dół i pobiegłem ubierać buty. Felis czekał już na mnie przy drzwiach, trzymając w dłoni moją ciemną, skórzaną kurtkę. Szybko się ubrałem, pożegnałem z wujkiem i wyszedłem z domu, ciągnąc za sobą brata.

Gdy zobaczyłem nagromadzone budynki i pałac, górujący nad miastem zwolniłem kroku i odetchnąłem z ulgą, będąc pewien że Felis zdąży na swoje zajęcia z gotowania.

Ja miałem bardziej komfortową sytuację, gdyż moje zajęcia zaczynały się o czternastej, mimo to zawsze odprowadzałem brata wcześniej.

Szliśmy ulicami miasta, gdy usłyszałem, że ktoś nas woła. Zatrzymałem się i obróciłem przez ramię. Uśmiechnąłem się na widok biegnącego w naszą stronę, rudowłosego chłopaka. Rudowłosy zatrzymał się przy nas, chciał się przywitać lecz jego zachłanne płuca domagały się w pierwszej kolejności kilku głębokich oddechów.

Było to Cyjan, mój kolega z zajęć artystycznych. Był wyższy ode mnie o jakieś dziesięć centymetrów i miał cudowne, przenikliwe, cyjanowe oczy, którym zawdzięcza swoje imię.

W końcu Cyjan był w stanie się z nami przywitać i spojrzał na nas swoimi radosnymi oczami. Jego jasną twarz pokrywały rude piegi idealnie pasujące do jego włosów.

– A ty co tak wcześnie? – zapytałem, gdy ruszyliśmy w dalszą drogę.

– Chcę jeszcze pójść do Kiliana przed zajęciami po leki dla Kedama.

– Kedam jest chory? – zapytał z troską w głosie Felis spoglądając na chłopaka, który pokiwał głową.

– Bardzo uciążliwy przypadek przeziębienia, choć i tak ostatnio czuje się już lepiej.

Zgodnie z bratem pokiwałem głową i powiedziałem, by Cyjan przekazał od nas Kedamowi życzenia szybkiego powrotu do zdrowia.

Drogi nasze i Cyjana rozeszły się na jednym z pałacowych korytarzy. On ruszył w stronę gabinetu Kiliana – medyka i członka Rady Szesnastu, a my pod salę, w której odbywały się zajęcia Felisa. Odprowadziłem brata pod same drzwi i pożegnawszy się z nim ruszyłem do biblioteki z postanowieniem poszukania informacji na temat postaci, która tego dnia jeszcze mnie nie nawiedziła.