Rozdział 10

Wando, który według mojego mniemania i dotychczasowych doświadczeń, nie miał prawa się pojawić, delikatnie połaskotał moją szyję po czym splótł dłonie na wysokości mojego mostka i oparł brodę na czubku mojej głowy.

Strach, który ogarnął mnie w momencie pojawienia się niewidzialnego towarzysza, sprawił że moje oczy zrobiły się mokre i z trudem powstrzymywałem się od uronienia łez. Czy jego obecność znaczyła, że mi się pogorszyło? Wando nigdy wcześniej nie pojawiał się w takich okolicznościach. Zdawał się unikać kontaktów z innymi przebywania przy nich, chyba że potrzebowałem jego bliskości.

– Dlaczego tu jesteś? – zapytałem roztrzęsionym głosem na granicy szlochu i podciągnąłem kolana do brzucha, kuląc się fotelu i chowając twarz.

Wando zdawał się być zaskoczony moją reakcją, jakby nie tego się spodziewał, a ja zdałem sobie sprawę, że po raz pierwszy jego wizyta jest dla mnie tak… nieprzyjemna. Gdy to sobie uświadomiłem zrobiło mi się na swój sposób przykro i trochę wstyd, nie chciałem go krzywdzić, to nie była jego wina… Spoliczkowałem się w myślach, chcąc przywołać się do porządku. Wando nie istnieje, nie mogę go skrzywdzić, bo to tylko wymysł mojej głowy – powtarzałem sobie w głowię.

– Feliks – łagodny głos Kiliana towarzyszył delikatnie wplatającym się w moje włosy palcom – Maluchu, spójrz na mnie – kontynuował gładząc moją głowę.

Podniosłem na niego wilgotne oczy i zacząłem wycierać policzki dłońmi. Hebtis obdarzył mnie uśmiechem, który w jednej chwili uspokoił mnie i mój rozchwiany umysł. Medyk przykucnął tak by się ze mną zrównać i spojrzał mi prosto w oczy, układając dłonie na moich ramionach. Poczułem się bezpieczny, ciepło jego brązowych tęczówek zdawało się mnie otulać i tworzyć wokół mnie magiczny kokon, odgradzający od wszystkiego co złe.

Wando jakby rozumiejąc, że już się uspokoiłem odważył się zbliżyć, tym razem go nie odtrąciłem.

– Nie martw się mały, nie dzieje się nic złego, to że on tu jest tylko potwierdza moje przypuszczenia. To ja go przywołałem.

– Ty? – zapytałem cicho i spojrzałem przez ramię jakby spodziewając się, że zobaczę tam stojącego Wando.

– Tak Feliksie. Powiedz mi, słyszałeś kiedyś o takich osobach jak trybuci?

Powróciłem wzorkiem na twarz przyjaciela i pokiwałem głową.

– Trybuci to osoby o rzadkim darze Trzeciego Oka, umiejętności pozwalającej na różne interakcje ze wspomnieniami.

Medyk przyznał mi rację kiwając głową.

– A wiesz skąd wiadomo, że ktoś jest trybutem za nim jeszcze okiełzna swój dar – pokręciłem głową w odpowiedzi – Stąd, że w okresie dojrzewania, jego trzecie oko się budzi i zaczyna tworzyć wizję pierwszego wspomnienia na jakie natrafi. Jednak pełna materializacja potrafi trwać nawet kilka miesięcy. Na początku to co w rzeczywistości jest elementami danej wizji bardzo często jest odbierane przez trybutów za urojenia.

Słuchałem Kiliana, nie rozumiejąc co to wszystko ma wspólnego ze mną, gdy tylko skończył miałem się go o to zapytać, ale wtedy zaczął docierać do mnie sens jego słów. On wyjaśniał mi co dzieje się ze mną… chciał powiedzieć, że jestem… Trybutem.

– Chcesz powiedzieć, że Wando…?

– To część wizji, którą zaczęło tworzyć twoje trzecie oko. Nie jesteś chory Feliksie, tylko wyjątkowo uzdolniony, a dowód masz na czole – dodał po chwili dotykając czubkiem palca wskazującego mojego czoła, a ja niezbyt rozgarnięcie zwróciłem oczy ku górze, próbując zobaczyć swoje czoło.

Z boku usłyszałem cichy chichot stryja, który do tej pory obserwował mnie i medyka w ciszy, a teraz sięgał po coś  z biurka. Po chwili przyglądałem się swojej górnej części twarzy w podanym przez stryja lusterku i nie mogłem uwierzyć w to co widzę.

Na moim czole purpurowym światłem świecił się magiczny symbol składający się z kilku pierścienie magicznych symboli i dwóch solunami – znakami pochodzącymi z boskiego alfabetu. Znałem ten symbol, widziałem go w książkach o tematyce związanej z magią, był to symbol trzeciego oka.

Niepewnie spojrzałem znad lusterka na wujka, nie wiedziałem co on o tym myśli, czy jest zadowolony. Słyszałem wystarczająco wiele o trybutach by wiedzieć, że pierwsze miesiące nauki panowania nad trzecim okiem i czas jego rozwoju, potrafią być bardzo ciężkie nie tylko dla posiadacza daru, ale też dla jego najbliższego otoczenia. Wujek już bez tego miał sporo na głowie, nie chciałem być dal niego dodatkowym ciężarem.

– Zawsze wiedziałem, że jesteś bardzo zdolnym i wyjątkowym chłopcem. Poradzimy sobie, teraz gdy wiemy co się dzieje będzie łatwiej i nie będziesz już z tym sam. Będzie lepiej – powiedział pewnym siebie głosem, jakby wiedząc, co krąży mi po głowie.

Słowa wuja uspokoiły mnie, teraz zostało już tylko wyjaśnić wszystko Felisowi, ale wiedziałem, że moja mała myszka kocha wszystko co ze mną związane, każde moje dziwactwo.

Jednak, czy to wszystko oznaczało, że gdy moje trzecie oko się w pełni wykształci to Wando zniknie? Tak po prostu? Po tym wszystkim co z jego powodu przeszedłem?

– Czyli Wadno zniknie? – zapytałem o wiele smutniejszym głosem niż chciałem.

– Ciężko to stwierdzić, pierwsze elementy wywołane przez trzecie oko, potrafią towarzyszyć swoim trybutom przez lata, u niektórych nigdy nie znikają – wyjaśnił spokojnie Hebtis, a ja poczułem płomyk nadziei w sercu.

– To co robimy dalej? – wtrącił się Prichard, sięgając w moją stronę dłonią by rozczochrać moje włosy.

Kilian zamyślił się na chwilę.

– Na razie musimy czekać, nic nie da się zrobić dopóki trzecie oko się w pełni nie wykształci, a gdy już to zrobi znajdę Feliksowi nauczyciela, który pokaże mu jak je okiełznać. Do tego czasu będziesz musiał uważać – dodał ostrzegawczo, patrząc na mnie – Z czasem wizje staną się co raz bardziej rzeczywiste, w pewnym momencie możesz już nie wiedzieć co jest wytworem trzeciego oka, a co światem rzeczywistym. Staną się one pełne, momentami zupełnie odcinając cię od realnego świata, a to niesie za sobą pewne zagrożenia, ty będziesz widział świat wspomnienia, twój umysł będzie we wspomnieniu ale ciało tutaj, to że nie będziesz widział niczego na swojej drodze nie oznacza, że właśnie nie dobiłeś do drzewa.

Pokiwałem głową. Kilianowi chodziło o to bym uważał na to co będę robić wewnątrz wizji, bo będzie to miało bezpośredni wpływa na moje ciało w prawdziwym świecie. Ale w tamtym momencie nie interesowało mnie to tak bardzo i nie zdawałem sobie sprawy jakie konsekwencje może za sobą nieść, moje myśli skupiały się wokół czegoś innego. Skoro moje wizje staną się co raz bardziej rzeczywiste, to Wando też taki będzie, pewnego dnia może nawet udać mi się go zobaczyć, a nawet usłyszeć jego głos.

Będę mógł się dowiedzieć, kto jest moim tajemniczym opiekunem.