Siedziałem na krawędzi łóżka w pokoju stryja i bawiłem się Tamim – pluszowym pieskiem z dużą ilością łat i szwów, mających pomóc mu przetrwać upływ czasu. Była to maskotka stryja z dzieciństwa, jedna z ostatnich rzeczy, która pozostała mu po rodzicach. Tamiego uszyła moja babcia Katrina, gdy wujek miał pięć lat, piesek jest dla niego tak ważny, że nawet będąc dorosłym mężczyzną, nadal spał z nim.
Wujek wszedł do pokoju i usiadł obok mnie.
– Felis potrzebuje nowych bajek – stwierdził po dłuższej chwili ciszy i westchnął cicho, gdy jedynie pokiwałem głową.
Bawiłem się długimi uszami Tamiego, nie chcąc nawiązywać kontaktu wzrokowego z wujem. Sam poprosiłem go o rozmowę, ale w gruncie rzeczy nie byłem na nią tak gotowy, jak zdawało mi się to na plaży i choć potrzebowałem jego pomocy, rady, to bałem się o nie poprosić.
– Powiesz mi co się stało? – zapytał, zabierając mi zabawkę.
Milczałem jeszcze kilka minut kilkakrotnie podnosząc i spuszczając wzrok, w końcu zebrałem się w sobie i spojrzałem w szare oczy mężczyzny, patrzące na mnie z troską.
– Ja… potrzebuje pomocy – zacząłem powoli z trudem nie spuszczając wzroku – Chyba mam halucynacje – dodałem w końcu po chwili.
Wujek próbował ukryć szok i zmartwienie, jednak nie do końca mu się udało. Wiedziałem, że wywołało to mętlik w jego głowie.
– Co dokładnie się dzieje? – zapytał spokojnym głosem, choć wiedziałem, że nadal walczy z burzą myśli w swojej głowie.
– One dzieją się głównie gdy jestem sam, ale czasami też wtedy gdy się zamyślam, jeśli mam zamknięte oczy – mówienie o tym było trudniejsze niż się spodziewałem, słowa utykały mi w gardle, które zaciskało się jakby nie chcąc wypuścić mojej tajemnicy na światło dzienne – Czuje jakby ktoś był przy mnie, czuje obcy dotyk, zapach i bezpodstawne uczucia, ale gdy tylko otwieram oczy to wszystko znika.
– Co dokładnie czujesz?
– Różne rzeczy… po prostu… – westchnąłem – Czuje to samo co czułbym gdybym teraz zamknął oczy a ty położyłbyś mi rękę na ramieniu, czy pogładził włosy. To normalne odczucia, takie jakie czuje się gdy ktoś nas dotyka, z tym że wiem ze tego kogoś nie ma. Nie ma przy mnie żadnego mężczyzny, a mimo to czuje jego dotyk, obecność, zapach jego włosów… On nawet reaguje na moje zachowanie, słowa, na imię jakie mu nadałem – zacząłem wymieniać, wplatając dłonie we włosy.
Czułem się jak szaleniec, gdy mówiłem o tym wszystkim, o tym że nadałem imię halucynacji, że mówiłem do niej, że w ogóle się pojawiła.
Stryj delikatnie chwycił moje nadgarstki i położył na swoich kolanach. Spojrzałem na niego i wiedziałem, że on też nie wie co mi dolega i że jedyne co zyskam tą rozmową to to że będzie się o mnie martwił.
– Odpowiada ci, czy tylko reaguje gestami?
– Gestami, gdy proszę żeby poszedł to znika, jeśli mówię że muszę za chwilę iść to wydaje się być niezadowolony, gdy spytałem się go czy podoba mu się imię pocałował mnie w czoło – wymieniłem sytuację, w których mówiłem coś do Wando – Wujku… czy ja oszalałem? – zapytałem po dłuższej chwili ciszy, a z kącika mojego oka wypłynęła pojedyncza łza.
– Tak – powiedział cicho, a ja poczułem ucisk w gardle – Lata temu na punkcie pewnego uroczego blondynka – dodał z uniesionymi kącikami ust – Nie płacz maluchu – wyszeptał wycierając mój policzek – To na pewno nic poważnego, pójdziemy jutro do Kiliana i wszystko się wyjaśni, nie ma sensu martwić się na zapas.
Mężczyzna przytulił mnie do siebie, a ja poczułem ulgę. Pomimo że trudno było zacząć o tym wszystkim mówić to na koniec przyznanie się komuś do tego przyniosło mi ukojenie, szczególnie, że stryj podszedł do tego spokojnie. Mężczyzna nie zaczął panikować, był opanowany, nawet jeżeli w środku toczył właśnie jakąś burzę myśli to nie dał nic po sobie poznać, a to wystarczało by napełnić mnie samego spokojem.
W pewnym momencie zapragnąłem by Wando się pojawił i również mnie przytulił, napełnił poczuciem bezpieczeństwa i spokoju.
– Jest coś jeszcze…
– Co takiego aniołku?
– Właściwie to… pomimo że wiem, że to Wando to tylko wytwór mojej głowy to… przywiązałem się do niego, ja lubię go i… Tak naprawdę nie chcę go tracić, chcę tylko wiedzieć skąd się wziął… Czy to źle? – zapytałem niepewnie, podnosząc wzrok na stryja, on uśmiechnął się do mnie czule i pogłaskał mój policzek.
– Nazwałeś halucynacje imieniem wymyślonego przyjaciela brata? – chciał upewnić się, a ja pokiwałem głową – Nie wiem czy to źle, a ty co czujesz?
– Czuje, że chciałbym by teraz się pojawił i mnie przytulił, on ma w sobie coś dziwnego, zawsze gdy jest przy mnie czuje się bezpieczny i spokojny, jakby nie mogło stać się nic złego.
Siedziałem u wujka jeszcze kilkanaście minut, później przypomniałem sobie o Felisie i postanowiłem pójść umyć się i spać. Wujek życzył mi dobranoc, ucałował w czoło i powiedział, że jutro pójdziemy do Kiliana, później na obiecane lody i po nowe bajki dla Felisa.
Napuściłem do wanny gorącej wody i dolałem płynu do kąpieli. Gdy zanurzyłem się w wodzie po samą brodę poczułem jak moje ciało się rozluźnia.
– Jutro przy odrobinie szczęścia dowiem się czym jesteś – wymruczałem, gdy nagle za miast twardej ściany wanny poczułem na plecach dotyk męskiego torsu, a dłonie Wando zaczęły masować moje ramiona.
Rozbawiła mnie myśl, że ma swojego, całkowicie osobistego masażystę, ciekawe do czego jeszcze mógłbym go wykorzystać za nim Kilian stwierdzi co mi jest i da mi coś co ma mnie z tego wyleczyć. Wando nie wydawał się być przejęty faktem, że za niedługo zapewne bez powrotnie zniknie, co albo oznaczało, że nie jest aż tak mądrą halucynacją jak myślałem, albo wie że nic mu nie grozi, albo jak na halucynacje przystało był tylko wytworem mojego umysłu i nie posiadł własnego.
Wyjście z wanny było jedną z najbardziej odwlekanych przeze mnie rzeczy w ostatnim czasie. Nie chciałem tego robić nawet gdy woda zrobiła się zimna, a moja skóra stała się w całości pomarszczona, jednak nie było innego wyjścia. Pożegnałem się cicho w Wando i otworzyłem oczy. Woda była już naprawdę zimna, a moje powieki ciężkie. Powoli wyszedłem z wanny i zacząłem przygotowywać się do snu.
Stanąłem przy łóżku i nie mogłem powstrzymać uśmiechu wypływającego na moje usta. Delikatnie przesunąłem opuszkami palców po czole Felis, odgarniając z niego jasne kosmyki. Blondynek spał zawinięty w kołdrę, mocno tuląc do siebie swojego kotka w różowej spódniczce i delikatnie uśmiechając się przez sen. Wsunąłem się pod pierzynę po drugiej stornie łóżka i wtuliłem twarz w poduszkę.