Rozdział 2

W tafli lustra pojawiło się odbicie nastoletniego chłopaka o hebanowych, przenikliwych oczach, kruczoczarnych, sięgających do ramion włosach i skórze o brawie kawy z mlekiem.

Chwyciłem włosy tak by wyglądały na krótsze i ponownie spojrzałem w lustro. Przez chwilę nie widziałem w nim siebie, zdawało mi się że ze szklanej tafli spogląda na mnie ktoś zupełnie inny, że widzę tam swojego ojca. Pośpiesznie odwróciłem wzrok od zwierciadła i zacząłem przemywać twarz zimną wodą.

Unikając ponownego spojrzenia w lustro opuściłem łazienkę cicho zamykając za sobą drzwi. Ostrożnie położyłem się obok brata i przytuliłem do siebie jego delikatne ciało.

– Śpij dobrze braciszku – wyszeptałem i ucałowałem go w jego jasne czółko.

Zamknąłem oczy, przyciągając go mocniej do siebie i wtulając twarz w jego miękkie, blond kosmyki o moim ukochanym zapachu wanilii i waty cukrowej.

Mimowolnie uśmiechnąłem się delikatnie, gdy poczułem, że postać znowu jest przy mnie. Szybko przepełniło mnie poczucie bezpieczeństwa, a na skórze pojawił się ciepłych dotyk dłoni, które zdawały się odgarniać kilka kosmyków z mojej twarzy. Poczułem jak ktoś całuje moje czoło, a później kładzie się obok mnie, obejmując mnie ramionami.

 

Poczułem jak koś delikatnie potrząsa moim ramieniem, na początku myślałem, że to postać chce mnie obudzić, ale po chwili usłyszałem znajomy, ciepły głos, który wypowiadał delikatnie moje imię, chcąc wybudzić mnie ze snu. Doskonale znałem ten głos i wiedziałem, że nie należy on do żadnego niematerialnego zjawiska, tylko do mojego kochanego wujka.

Pospiesznie otworzyłem oczy i podniosłem się do siadu. Za nim zdążyło wydarzyć się cokolwiek innego zarzuciłem stryjowi ręce na szyję i mocno się do niego przytuliłem, jednak zrobiłem to tak nagle, że wujek stracił równowagę i obaj spadliśmy z łóżka z łoskotem lądując na podłodze. Nie wiele zrobiłem sobie z tego upadku i jedynie mocniej wtuliłem się w pierś mężczyzny, wciągając do płuc zapach jego ciała, przypominający powietrze przed burzą.

Tuż nad moją głową rozległ się wesoły śmiech wuja, a jego dłoń rozczochrała moje włosy.

– Aż tak się stęskniłeś? – zapytał z radością w głosie – Nie było mnie tylko tydzień.

– Aż tydzień – podkreśliłem podnosząc na niego wzrok – Brakowało nam ciebie. Masz sine oko – zauważyłem, dostrzegając paletę odcienie fioletu wokół lewego oka stryja, jednak on zbagatelizował uraz lekceważącym machnięciem ręki.

Usłyszałem za plecami ciche skrzypienie materaca i po chwili razem z nami na podłodze siedział również Felis wtulony tuż przy mnie w ciało stryja.

Wujek Prichard był naszym jedynym, żyjącym krewnym. Po za nim nie mieliśmy już nikogo. Od zawsze był ważną częścią naszego życia, mieszkał z nami odkąd pamiętam i pomagał naszej mamie nas wychowywać w czasie gdy jego brat, a nasz ojciec był zajęty sławą, karierą i byciem żywą legendą. Po tym jak straciliśmy z Felisem rodziców w wieku pięciu lat przejął nad nami całkowitą opiekę.

Prichard był dobrze zbudowanym mężczyzną średniego wzrostu. Tak jak mój ojciec był żołnierzem, jednak w przeciwieństwie do swojego brata wywyższał rodzinę nad karierę, więc gdy spadła na niego cała odpowiedzialność za mnie i mojego brata odszedł z wojska by móc się nami zajmować i powrócił do niego niecałe dwa lata temu po trzynastych urodzinach moich i Felisa.

Mężczyzna miał wypełnione ciepłem i miłością do swoich najbliższych szare oczy. Jego opaloną przez słońce w czasie pracy w ogrodzie twarz okalały jasnobrązowe włosy, kończące się kilka centymetrów nad ramionami, regularnie zahaczane przez niego za ucho.

Było on osobą bardzo pozytywną, dobrą i pomocną, choć z tego co zdołałem się dowiedzieć przez te wszystkie lata swoje również w życiu wycierpiał. Był w moim wieku, gdy oznajmiono mu i jego bratu, że ich rodzice zginęli na polu bitwy, podobno była to jedna z przyczyn jego późniejszej, głębokiej depresji, jednak nie wiem ile w tym prawdy. Nie potrafię sobie również wyobrazić by ktoś kto przeszedł tak poważną depresję, jak ta o której czasem wspominali jego przyjaciele, gdy myśleli że nie słyszę, mógł być po tym tak radosną i pełną miłości do świata osobą jak on.

– Na jak długo zostajesz? – zapytał się Felis, gdy oswobodziliśmy stryja z naszych objęć, choć nadal wszyscy siedzieliśmy na podłodze.

– Oficjalnie na miesiąc, ale wiecie jak to bywa, zawsze mogą mnie wezwać. A do której wyście wczoraj siedzieli, że ja was muszę o jedenastej z łóżka wyciągać, co? – zapytał z udawanym oburzeniem i pretensjom w głosie.

– No bo Feliks nauczył się robić takie ładne rzeczy z ogniem i to się tak przyjemnie oglądało – wymruczał, rumieniąc się mój braciszek.

Wujek tylko westchnął lekko rozbawiony i z uśmiechem pokręcił głową. Później podniósł się z drewnianych paneli, otrzepał spodnie i powiedział, że za pół godziny chce nas wiedzieć ubranych na dole. Na co zgodnie z bratem przytaknęliśmy. Prichard zatrzymał się w progu od pokoju i spojrzał jeszcze raz na nas uśmiechając się ciepło. Wiedziałem, że on też za nami tęsknił, może nawet bardziej niż my za nim.

Również podniosłem się z podłogi i spojrzałem na nadal siedzącego na niej Felisa. Mój brat jest moim bliźniakiem i jeśli chodzi o wygląd zewnętrzny moim zupełnym przeciwieństwem.

Ma on prawie sięgające do łopatek, blond włosy delikatnie zawijające się na końcówkach. Bardzo jasną karnację, złoto-bursztynowe, dziecięce oczka i delikatne, malinowe usta, które kocham całować.

Tak, kocham całować usta mojego brata i doskonale obaj zdajemy sobie sprawę, że jest to dziwne, ale nie nasza w tym wina. Jesteśmy w sobie upojeni i nie mamy wpływu na łączące nas uczucia i wzajemne pokusy wobec siebie. Upojenie to niezwykłe, ale i też nie jakoś szczególnie rzadkie zjawisko duchowe, polegające na połączeniu się w szczególny sposób dusz dwóch osób i sprawiające, że te dwie osoby w jednej chwili, z dnia na dzień zaczynają pałać do siebie namiętną i ślepą miłością, którą jest w stanie przerwać jedynie śmierć, któregoś z kochanków. Jednak upojenie tak jak miłość potrafi być ślepe, właśnie takie sprawiło, że w wieku pięciu lat, ja i mój brat nie zważając na nasze naprawdę bliskie pokrewieństwo zakochaliśmy się w sobie bez pamięci i bez możliwości jakiegokolwiek sprzeciwu.

To nie było łatwe, to nadal nie jest łatwe. Większość naszego społeczeństwa doskonale wie, że upojenie nie jest czymś na co ma się jakikolwiek wpływ i taki przypadek jak mój i Felisa, gdzie do upojenia dochodzi między dwójką krewnych, nie jest jedynym w historii, a dokładniej to przed nami w kraju były jeszcze trzy takie.

Problem polegał na tym, że pomimo diametralnych różnic w wyglądzie moim i Felisa wszyscy na pierwszy rzut oka wiedzą, że jesteśmy bliźniakami, bo choć mamy inny kolor skóry, włosów i oczu to nadal mamy wiele cech wspólnych. Ten sam kształt twarzy, oczu, nosa, ust, ta sama sylwetka, z tym że ja jestem od niego nieco wyższy. Nasze podobieństwo utrudniało nam niektóre rzeczy, gdyż czasami upojenie naprawdę potrafiło odbierać rozum i podjudzać do różnych rzeczy, które niekoniecznie w wykonaniu dwójki braci podobają się społeczeństwu. I choć każdy kto nas zna i wie że jesteśmy upojeni w pełni to akceptuje i jest dla nas wyrozumiały to dla reszty świata, który nas nie zna jesteśmy przede wszystkim braćmi i nawet podczas zwykłego spaceru za rączkę potrafimy spotkać się z krzywymi spojrzeniami.         Czasami nawet zastanawiam się czy nie napisać na naszych ubraniach farbą „Jesteśmy upojeni” by nieco to załagodzić.